Pacyfistyczne wnioski płynące z fabuły tego filmu to koronny argument za jego obejrzeniem. Do tego przepiękne plenery dziewiczej przyrody i całkiem udane zagrane role głównych wykonawców. Film może i średniawy, ale w sumie dobrze, że ktoś nadal pamięta (i przypomina innym) o bardzo okrutnym konflikcie z 1992 roku, który wybuchł pomiędzy Serbią a Bośnią i Hercegowiną , a który odznaczył się prześladowaniem ludności cywilnej i ogólnie pojętym ludobójstwie. Znamienne jest również to, że oddziały ONZ niewiele w tej wonie wskórały , właściwie nic nie zmieniły, a dopiero "ostra" , militarna interwencja wojsk NATO (szczególnie amerykańskie naloty) doprowadziły do ostudzenia wojennego zapału obu stron ... czyżby ogień można było zwalczać tylko ogniem ... ?

Gdyby nie bomby atomowe, wojna z Japonią trwałaby być może latami... Więc coś w tym jest...

Niekoniecznie. Naloty dywanowe zgładziły japońskie miasta (w tym stolicę Tokio) skuteczniej niż atomówki (które w tamtych czasach były dość słabe) , nawet liczba ofiar w ludziach była większa dzięki konwencjonalnym bombom. W efekcie latem 1945 roku populacja największych skupisk miejskich spadła o połowę w stosunku do stanu sprzed wybuchu wojny. USA w końcu osiągnęło swój cel i Japoński przemysł zbrojeniowy został złamany.

Jednak z ekonomicznego punktu widzenia lepiej wysłać jeden samolot z jedna bombą niż setki samolotów, które będą zrzucać tysiące bomb. Do tego w użyciu broni atomowej liczył się efekt polityczny.

Szkoda tylko , że USA nie podjęło decyzji o wojnie z ZSRR. Jedna atomówka na Moskwę, druga na Petersburg i mielibyśmy spokój ze stalinizmem i komunizmem który po II w.św. zalał całą wschodnią Europę, w tym totalnie zgnoił nasz kraj... koszt takiej wojny byłby mniejszy niż zimnej wojny która później trwała kilkadziesiąt lat.

Japońce przecież po pierwszej atomówce nie chcieli się poddać, walczyli by na tych wysepkach jeszcze latami. No, ale nie wiadomo czy faktycznie naloty by ich nie przekonały do wywieszenia białej flagi.
Atak na ZSRR nie był możliwy, bo przecież po pierwsze sowieci byli "po stronie" aliantów, po drugie od 1949 też mieli atomówę. I dopiero wtedy tak na prawdę rozkręciła się zimna wojna,. Dopiero pod koniec lat 40., a komuniści stali się wrogiem nr 1 w USA. Wcześniej sowieckie lobby było silniejsze, o wiele silniejsze niż polskie w Stanach, przez co my Polacy zostaliśmy zostawieni na pastwę czerwonych, nikt się z nami nigdy nie liczył.
A co do III wojny, być może gdyby nie śmierć Stalina (w zamachu?) doszłoby do niej, w latach przed jego śmiercią ZSRR przygotowywał się do ostatecznego starcia, Moskwa była fortyfikowana itd. no ale wujek S. zmarł i nadszedł czas nie totalitaryzmu, a autokratyzmu, sowieckiego... Gdyby doszło do tej wojny to niestety ale obstawiałbym zwycięstwo ZSRR,, komunistów, bo komuniści mieli wtedy pod butem bodajże ponad 1/3 populacji globu, Stalin nie miał konfliktu z Tito ani chińskimi patryjniakami, kto wie, kto wie...

Dlatego w 1945 czy 1946 konieczne byłoby użycie broni nuklearnej. Padłyby dwa największe miasta Rosji i co najważniejsze szlag by trafił cały aparat komunistyczno-polityczny. Reszta Rosjan odetchnęłaby z ulgą , a szczególnie wcielone pod przymusem państwa satelitarne (Ukraina, Łotwa, Litwa, itp), w końcu z ręki Stalina zginęło ich prawie 40 milionów.
Nie było wojny z Rosją pozbawioną głowy, a Chiny leczyły rany po wojnie z Japonią i daleko im było do angażowania się w europejski konflikt.