Rzadko się zdarza, żebym nie dała rady obejrzeć czegoś do końca, ale tym razem film mnie pokonał. Oprócz tego, że nie byłam pewna o co chodzi, byłam też zawstydzona grą Travolty, któremu się chyba wydawało, że jak będzie demonicznie groteskowy, to będzie prawie jak Jack Nicholson. Współczułam Pepperowi, że w tym gra i że zdaje się mówić swoje kwestie z przekonaniem. Nie wiem jak to się skończyło, i nie chcę wiedzieć. Chcę zapomnieć o tym filmie, jego tanich dekoracjach i improwizowanych najwyraźniej dialogach. Nie wspomnę o logice, która kierowała autorem książki i twórcami filmu. Jestem zadziwiona, ze kilku naprawdę niezłych aktorów wystąpiło w tej porażce. Pewnie wykupują teraz kopie na całym świecie.